Wszystko zaczęło się od Marleya. Małego pieska ze zmrużonymi oczami, który trafił do krakowskiego Borku w żałobie po swoim człowieku. Gruby brzuszek gibał się na drobnych nóżkach, kiedy podbiegał do metalowej siatki. Nie mógł się przyzwyczaić, że od kilku miesięcy ta siatka wyznaczała granice jego wolności. Nie mógł się też przyzwyczaić …
Krąg adopcji
