Kroję kawałek ciasta i podaję tacie.
Dzisiaj drożdżowe, a od drożdżowego robi mi się nastrojowo. Mam do drożdży nabożny stosunek, chodzę przy nich na palcach. Pobudza moją wyobraźnię to, że są żywe, być może zdolne do uczuć – dopowiadam sobie.
blog literacki
Kroję kawałek ciasta i podaję tacie.
Dzisiaj drożdżowe, a od drożdżowego robi mi się nastrojowo. Mam do drożdży nabożny stosunek, chodzę przy nich na palcach. Pobudza moją wyobraźnię to, że są żywe, być może zdolne do uczuć – dopowiadam sobie.
Nie lubię poradników. Uwielbiam poradniki.
Nie znoszę tego, że oszukują i opierają się na niewypowiedzianych założeniach. Nie znoszę tego, że mają kłamliwe tytuły z gatunku “Jak poprawić w twoim życiu to i tamto”, podczas gdy wszystkie nazywają się tak naprawdę tak samo: “Dlaczego sposób, w jaki żyjesz jest złym sposobem by żyć, wydaj pieniądze, by się dowiedzieć”. Pewnie już teraz zniechęciłam cię do dalszego czytania, uprzedzę więc: słyszę, jak banalna jest moja frustracja. Jest tak samo banalna, jak naiwność i żal, których podszepty prowadzą mnie od czasu do czasu do alejki oznakowanej jako “Zdrowie i styl życia”. Daj mi szansę.
1. Przyjaciele są wszystkim.
2. Życie się kończy i zaczyna wiele razy w ciągu życia.
3. Czasem jest tak, że się czyta książkę za książką, a czasem nic przez pół roku i też git.
4. Moja postawa wobec świata na ten moment życia wyraża się w słowie: „ok”. W stylu takiej luźnej rozmowy, że: jesteś na tak? jestem na ok.
Jakby mnie ktoś wyrwał z korzeniami – mówię do pani Marty, gdy pyta, jak się teraz czuję.
To bardzo cielesny, bardzo konkretny stan. Mam wrażenie, że nie jestem w stanie chodzić prosto, że mam usztywnione kolana. Zamiast je zginać, z każdym krokiem zataczam stopami dziwne, pijane kręgi – jakbym była wielkoformatowym cyrklem.
Jakbym nie miała nic w środku – dodaję. A pani Marta – a może to już mi się przyśniło – rozcina mi brzuch i śmieje się, że przecież tutaj od dawna były już tylko stare gazety.
Kiedyś miałam w głowie inne przekonania niż teraz. Myślę, że w pewnym okresie moje poglądy można by nazwać „nijakie skręcające w prawo”. Był nawet czas, gdy nazywałam siebie imieniem, w które wówczas naprawdę wierzyłam, a które dzisiaj łamie mi serce i pluje wstydem – a p o l i t y c z n a. Na takie jak ja wymyślono jednak dawno temu dużo lepsze określenie: młoda i głupia. Kiedyś byłam młoda i głupia.
Z tytułami, zgrabnymi, nazywającymi rzeczy i ludzi po imionach hasłami, mam relację trudną i niewdzięczną. Czułam to już w szkole, zazdroszcząc Jędrzejowi, gdy na pierwszej lekcji zapoznawczej w liceum, podczas rundy wstydu znanej powszechnie jako niesprawiedliwa gra pt. „przedstaw się i powiedz coś o sobie”, on bez cienia skrępowania wstał, odgarnął z czoła nieprzyzwoicie zadbaną grzywę i zamruczał: „mam na imię Jędrzej i trenuję taniec towarzyski od dziewięciu lat”.
Umówmy się, że ten tekst będzie jak stawianie tarota na YouTube. Albo jak przepowiednia małej wróżki w Kazimierzu Dolnym. Umówmy się, że będzie tym, co potrzebujesz usłyszeć: dokładnie Ty i dokładnie dzisiaj.