Jakby mnie ktoś wyrwał z korzeniami – mówię do pani Marty, gdy pyta, jak się teraz czuję.
To bardzo cielesny, bardzo konkretny stan. Mam wrażenie, że nie jestem w stanie chodzić prosto, że mam usztywnione kolana. Zamiast je zginać, z każdym krokiem zataczam stopami dziwne, pijane kręgi – jakbym była wielkoformatowym cyrklem.
Jakbym nie miała nic w środku – dodaję. A pani Marta – a może to już mi się przyśniło – rozcina mi brzuch i śmieje się, że przecież tutaj od dawna były już tylko stare gazety.