Laptopy i ?adowarki: o mi?o?ci

 

B?d?my szczerzy: zazwyczaj jednak wiesz.

Oczywi?cie, w trakcie a nawet jeszcze d?ugo po tym opowiadasz przyjació?kom p?aczliwym g?osem, ?e „jak to si? mog?o sta?” i ?e „co ty takiego zrobi?a?”. Ale w g??bi serca, na koniec dnia, przyznasz stoj?c przed lustrem podczas mycia z?bów, ?e w sumie, to wiedzia?a? od samego pocz?tku.

Je?li jeste? czujna, us?yszysz to ju? w d?wi?ku jego imienia. Powtarzasz sobie w my?lach to nowo poznane nazwisko i ju? wiesz, czy chcia?aby? tym s?owem sygnowa? zwolnienia z wuefu swojej najstarszej córki, która nie chce si? poci? w szkole. Twoje oczytane kole?anki b?d? Ci radzi?, ?eby? przesta?a traktowa? ka?dego spotkanego m??czyzn? jak przysz?ego m??a, ale Ty i ja dobrze wiemy, ?e ta wskazówka znaczy dla Ciebie tyle co: „nie oddychaj”.

Dlaczego, kiedy my?l?: „zwi?zek”, zaczyna mnie bole? g?owa, garbi? si?, jakbym chcia?a os?oni? cia?o przed niespodziewanym ciosem? Dlaczego ?ycie w parze kojarzy mi si? z kaga?cem, którego nie pozwala sobie za?o?y? nawet mój potulny pies, kiedy jedziemy poci?giem? Dlaczego, kiedy jestem sama, pisz? ?adniejsze zwrotki? Dlaczego im bli?ej podchodzisz, tym ciszej mówi??

W pierwszej chwili my?la?am, ?e to, co czuj?, to spokój. ?e na tym to w?a?nie polega, ?e trzeba get old and get fat together. Tylko, ?e w tym ca?ym zamieszaniu zapomnia?am o tym, ?e dobrze by?oby te? by? happy. I ?e: „to nie takie proste” jest raczej s?ab? odpowiedzi?, kiedy kto? ci? pyta, czy jeste? z nim szcz??liwa.

*

Jakie? dziesi?? lat temu chcia?am si? osobi?cie przekona?, na czym polega problem z twórczo?ci? Paulo Coelho. Znajomy poleci? mi przeczyta? Alchemika, bo „da si? wytrzyma?, je?li potraktujesz to jako ba??”. Przeczyta?am i zapomnia?am. Wszystko poza jednym zdaniem. ?e mi?o??, o ile jest prawdziwa, nie stoi nigdy na drodze do indywidualnego spe?nienia.

Za którym? razem w ko?cu si? udaje. Za którym? razem ze zdziwieniem przyjmujesz fakt, ?e kto? ci? w ogóle nie wkurza i ?e ten stan trwa ju? kilka tygodni. Za którym? razem odpuszczasz szerokim gestem wszystkie winy demonom przesz?o?ci, bo i tak nie pokaza?aby? si? ?adnemu z nich w pi?amie. Za którym? razem okazuje si?, ?e twoja ?adowarka pasuje do jego laptopa.

Za którym? razem w ko?cu budzisz si? rano i koronujesz siebie sam? na królow? zwi?zków, która posiad?a ju? wszystkie sekrety. Czujesz spoczywaj?c? na twoich barkach misj?: u?wiadomi? ?wiat. Wyj?? na ulice i krzycze?, ?e warto poczeka? i ?e mo?na mie? w brzuchu motyle zamiast larw. ?e rzeczy ostatecznie l?duj? na swoim miejscu i ?e ka?demu to si? powinno nale?e?.

Nie wiem, czy to jest jaka? wi?ksza zasada, ale czego? trzeba si? trzyma?. W ko?cu nie mamy ?adnych wyczerpuj?cych dowodów na to, ?e jutro rano znowu wstanie dzie?. A jednak nastawi? swój budzik na siódm?.

*

Nie musz? wiedzie?, czym jest mi?o??
Wystarczy mi, ?e znam smak kanapki jedzonej na pó?
?e mog? mówi?: zaraz b?d?, do zobaczenia na miejscu
?e musz? pisa?, gdy dotr? do domu
I ?e mamy plany na wieczór.

~ K.

Inne teksty