Obietnica ciekawego życia

Wybrałam się z przyjaciółką na naprawdę długi spacer. Było ciepło, choć późno. Wyruszyłyśmy wieczorem, za cel obierając krótki przemarsz po osiedlu. Dzień wcześniej zadzwoniłam do niej z prośbą o spotkanie. Znalazłam się w dziwnym momencie, trochę nie wyrabiałam się z myślami. Miałam za sobą świeżo odbytą podróż pociągiem, podczas której inwazja rozkmin była tak silna i męcząca, że przed krzyczeniem na całe gardło powstrzymywała mnie tylko plakietka na oknie, przypominająca przytomnie: „strefa ciszy”. 

Gdzieś na wysokości Pola Moko, słowotrzos rozwiązał się na dobre i wiedziałyśmy już, że ten spacer nie skończy się dzisiaj. Dobrze, że żadna z nas nie uległa pokusie zakupu krokomierza z AliExpress, bo po jednej takiej wędrówce, wydałby pewnie ostatnie tchnienie wraz ze słowem ERROR i trafił do szuflady (nie do kosza, wiadomo, jak powiedział jeden z uczestników programu Perfekcyjna Pani Domu: „musi swoje odleżeć, zanim się wyrzuci”). 

Rozmawiałyśmy o tym, co mi się przyśniło, gdy byłam u rodziców na weekend (prędzej czy później, w przybliżeniu: zawsze, okazuje się przecież, że chodzi o jakiś sen). A potem o kanałach na YouTube, tatuażach i guli w gardle. O tym, że zaskakująco wiele rzeczy robi się samo i czy to dobrze, czy to źle. Ja mówiłam, że sztuka nie jest warta smutku, jaki za nią stoi – a ona, że wcale, że tak. Przypominałyśmy sobie też, czego słuchałyśmy w liceum i zgodnie doszłyśmy do wniosku, że wszystkie te piosenki łączyło jedno: słuchałyśmy ich, bo obiecywały nam ciekawe życie.

Nie czarujmy się, nie jestem stara. W simsach mam kategorię „młody dorosła”, u siebie w głowie: „ledwo dorosła”. Mimo wszystko, matur zdawałam siedem lat temu, marząc wtedy o życiu tak kolorowym, że na samą myśl, trudno się oddychało. Nie czarujmy się, moje obecne życie nie wygląda tak, jak to sobie wyobrażałam w dniu osiemnastych urodzin. A jeśli brakuje mi tchu, to nie dlatego, że jest mi za dobrze.

Tamtej nocy włożyłam pod poduszkę zasuszoną nadzieję. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak dawno nie pozwalałam sobie na pobożną modlitwę słowami Dni, których nie znamy. I kiedy w odpowiedzi pomyślałam bezwstydne: „nie wiem”, tak bardzo bardzo zachciało mi się biec do domu i długo siedzieć przy zapalonym świetle (może nawet poczytać stare zeszyty).

nie bój się chodzenia po morzu

nieudanego życia

wszystkiego najlepszego* 

Boję się –

K.

*Jan Twardowski, Wiersz z banałem w środku

Tekst powstał dzięki stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Kultura w sieci 2020” w kategorii: literatura.

Inne teksty