Strach makes the world around, world around, world around…

Kiedyś miałam w głowie inne przekonania niż teraz. Myślę, że w pewnym okresie moje poglądy można by nazwać „nijakie skręcające w prawo”. Był nawet czas, gdy nazywałam siebie imieniem, w które wówczas naprawdę wierzyłam, a które dzisiaj łamie mi serce i pluje wstydem – a p o l i t y c z n a. Na takie jak ja wymyślono jednak dawno temu dużo lepsze określenie: młoda i głupia. Kiedyś byłam młoda i głupia.

Teraz jestem młoda i taka, powiedzmy sobie, średnia. Tym, co dzieje się wokół mnie, mechanizmami społecznymi, wszechobecną niesprawiedliwością, wreszcie – polityką, zaczęłam się na szczęście interesować stopniowo i naturalnie. Nie był mi dany wielki przełom światopoglądowy, ale organicznie wraz z kolejnymi doświadczeniami, znajomościami, lekturami, przez ostatnie kilka lat trochę dorosłam: jako człowiek, który chce dobrze być ze sobą i innymi ludźmi, jako obywatelka kraju, na którym mi zależy i mieszkanka planety, o którą chcę się troszczyć.

Myśląc o tej wewnętrznej ewolucji, myślę o strachu. O strachu, który pojawia się często pod postacią pokusy, by siąść i już tak se siedzieć. O strachu, który często podpowiada drogę na skróty, również te myślowe. O strachu, który podszeptuje: „nie czytaj tej książki, jeśli ją przeczytasz coś będzie musiało się zmienić”. O strachu, który każe trwać niezmiennie w starych nawykach i przekonaniach a w sytuacjach potencjalnego zagrożenia dla własnego komfortu i dobrego snu – bić, kopać i klnąć w obronie znanego porządku.

Myślę o różnych rodzajach strachu. O strachu przed tym, że coś się będzie musiało zmienić. O strachu, który psuje wzrok i sypie piaskiem w oczy, bo „co się zobaczy, to się nie odwidzi”. O strachu przed tym, czego nie znam, przed tym, czego nie rozumiem, przed tym, czego nie lubię, czego mówiono mi, że nie ma. O strachu przed błędem, przed poczuciem winy, przed przegraną, przed słabością, którą wszyscy zobaczą, przed wielkim wielkim wstydem.

Strach tych, którym odmawia się praw, którzy codziennie boją się o swoje bezpieczeństwo, którzy nie mogą swobodnie i beztrosko być? po swojemu, jest na wierzchu, jest oczywisty i łamie serce. Z drugiej strony stoi jednak ktoś, kto, jak sądzę, boi się jeszcze bardziej. Strachem śmierdzi jego pot i oddech, strachem patrzą jego oczy. Bo oprawca boi się też, boi się bardzo, oj nawet nie wiesz jak.

Boi się utraty władzy, wpływu, przywilejów, utraty imienia pisanego wielką literą, wizji świata, do której się przyzwyczaił i dla której prędzej świat zniszczy niż zrozumie. Boi się, więc krzywdzi, zadaje ciosy, sieje panikę. Ale mówię Ci: ten, kto Cię krzywdzi to zwykły gówniarz. Mały człowiek, który boi się własnego cienia. Smutny szkolny prześladowca, który sra w gacie ze strachu.

Wszyscy się boją, ale czy możemy zrobić coś, żeby to nie było najważniejsze na świecie? Czy strach może przestać rządzić światem?

Inne teksty