Kr?g adopcji

Wszystko zacz??o si? od Marleya. Ma?ego pieska ze zmru?onymi oczami, który trafi? do krakowskiego Borku w ?a?obie po swoim cz?owieku. Gruby brzuszek giba? si? na drobnych nó?kach, kiedy podbiega? do metalowej siatki. Nie móg? si? przyzwyczai?, ?e od kilku miesi?cy ta siatka wyznacza?a granice jego wolno?ci. Nie móg? si? te? przyzwyczai? do nowego imienia: Misio. Nie mam na imi? „Misio”! – awanturowa? si? za ka?dym razem, kiedy mija? go który? z wolontariuszy. Halo, jest tam kto??! – krzycza? ju? bez skutku, ale dla zasady.

– Cze??, jestem Marley – wyszepta? jej do uszka, kiedy trzyma?a go na swoich kolanach w drodze do domu.

– Wiem – odpowiedzia?a Pati i mrugn??a do niego oczkiem.

– T?skni?em za wami – zd??y? jeszcze powiedzie?, zanim zasn?? smacznie tej pierwszej nocy u siebie.

*

Wychowywa?am si? bez zwierz?t. Co nie oznacza, ?e bez ch?ci, ?eby by?o inaczej. Co z kolei nie oznacza, ?e bez przeszkód na drodze do tych zmian. „We?miesz psa, jak ju? b?dziesz doros?a” – powtarzali rodzice. Na szcz??cie ?ycie jest bardzo krótkie i od momentu, kiedy masz dwana?cie lat do dnia, kiedy odbierasz klucze do w?asnego mieszkania mija mniej wi?cej tydzie?. No i co? No i wzi??am psa, jak ju? by?am doros?a.

By?am doros?a i przestraszona. Do tego sama, cierpi?ca na depresj? i salmonell? (w tym samym czasie, przysi?gam!). Ale na szcz??cie s? emocje silniejsze ni? strach. Na przyk?ad zazdro??. Wi?c kiedy po raz kolejny odwiedzi?am Krzysia i Pati i przytuli?am do brzuszka ma?ego Marleya, zazdro?? zwyci??y?a. Wychowywali?my si? w jednym domu, w jednym domu bez zwierz?t. Krzysiek jest psim tat?, to ja przecie? te? mog? by?!

W moim marzeniu o wzi?ciu do domu psa kry?o si? tak naprawd? kilka marze?. Marzenie, aby nie i?? przez ?ycie samotnie. Marzenie, aby da? drugiemu ?yciu ciep?y dom. Marzenie, aby spe?ni? dan? sobie w dzieci?stwie obietnic?. Marzenie o domu pachn?cym obecno?ci? psa. Ale te? – cichsze ni? inne, bardziej wstydliwe – marzenie, aby by? takim cz?owiekiem, który daje sobie rad?.

Na ludzi z psami zawsze patrzy?am z zazdro?ci? nie tylko dlatego, ?e ich zwierzaki by?y ?liczne, s?odkie i kochane. Równie? dlatego, ?e podziwia?am ich za odpowiedzialno??, systematyczno??, doros?o?? – cechy, których sobie zawsze odmawia?am. Móc zaufa? sobie w takim stopniu, ?eby wzi?? odpowiedzialno?? za drugie ?ycie – to by?o najwi?ksze ze wszystkich marze?. By? cz?owiekiem, który dzie? w dzie? b?dzie dba? o jedzenie, sikanie, spanie i zdrow? dawk? ruchu kogo? innego, podczas gdy ja do tej pory mam problemy z zapewnieniem tych sk?adowych samej sobie.

A jednak si? uda?o. Najpierw telefon do wolontariuszki, potem pierwszy, drugi, trzeci spacer zapoznawczy. O tym, dlaczego akurat z Dumk? po??czy? mnie los, opowiem jeszcze kiedy?. Ostatniego dnia stycznia 2018 roku oko?o godziny czternastej jecha?y?my ju? Czerwon? Strza?? Adriana w towarzystwie jego samego oraz Zuzi i Uli do domu.

*

Zuzia nie musia?a adoptowa? psa, poniewa? ju? go mia?a. Sabada to w przeciwie?stwie do wi?kszo?ci bohaterów tej historii – przedstawicielka arystokracji. Rasowy weimar, pies my?liwski. Spokojnie mog?aby sama zast?pi? wszystkie trzy jurorki w Projekcie Lady. Ja wstydzi?abym si? pój?? z Sabad? na obiad, bo na pewno lepiej ode mnie wiedzia?aby, który widelczyk s?u?y do czego. Dodatkowo, Sabada jest influencerk?. Sprawd?cie sami na instagramie @sabatheweimar!

Ula natomiast ju? musia?a. Mówi?c dok?adniej: musia?a adoptowa? Czarka. Min??o ju? kilka lat odk?d odesz?a jej bia?ostocka Bella. Rana po niej mo?e do ko?ca jeszcze si? nie zagoi?a, ale do 2018 roku zd??y?a ju? troch? wyschn??. Ula pozna?a Czarka w lutym, zaraz po adopcji Dumki. Nie planowa?a wtedy niczego powa?nego, nie s?dzi?a, ?e si? na to odwa?y. Zgodzi?a si? na pierwszy spacer, ale nie robi?a sobie na nic nadziei. W tym niewzruszeniu wytrzyma?a do pierwszej rozmowy telefonicznej z mam?. Kiedy opowiada?a jej o tym, jak Czarek obróci? si? podczas spaceru na plecki i wystawi? kosmaty brzuszek do ?askotek – sama by?a zdziwiona, jak szybko si? rozp?aka?a. Min??o kilka tygodni, par? dodatkowych telefonów i spacerów. Zakupione zosta?y szelki i woreczki na kupy. I tak Czerwona Strza?a Adriana ruszy?a w drog? po raz drugi – dziesi?tego marca, tym razem po Bajera, który swoje poprzednie imi? pozostawi? razem z samotno?ci?, zimnem i smutkiem tam, w schronisku.

*

Julia i Kuba mieli psa jeszcze w czasach, kiedy ja ba?am si? zwierz?t domowych i zupe?nie nic o nich nie wiedzia?am. Hokus, kremowy Golden, by? ukochanym towarzyszem, najlepszym przyjacielem od lat Kuby. Sp?dzili razem prawie dwadzie?cia lat. Kiedy si? poznali, Kuba musia? wnosi? Hokusa po schodach na r?kach. Gdy si? rozstawali – by?o podobnie. Hokus odszed? rok temu, zim?.

Nikt nie wie, sk?d wzi??a si? Mi?ta. Co robi?a, zanim trafi?a do schroniska? Jak to si? sta?o, ?e Julia i Kuba tego dnia zatrzymali si? w?a?nie tam, w tym ma?ym i bardzo zaniedbanym schronisku pod Poznaniem? To jest ta nieistotna cz??? historii. W?a?ciwa opowie?? zaczyna si? troch? pó?niej, ju? w samochodzie, kiedy we trójk? przemierzaj? Polsk? w drodze na krakowski ?abiniec. Szybko, szybko, jed? szybciej, samochodzie! Przecie? wieziesz nas do domu.

*

Kori, Kora, Korcia – na razie mówi? do niej tak. Ale to jeszcze nic pewnego, bo jest w domu dopiero drugi tydzie?. Tutaj jest kocyk, okej, tymi drzwiami si? wychodzi na spacer, idzie zapami?ta?. Tam gdzie jest kuchnia, mo?na czasem dosta? co? dobrego i zawsze ?adnie pachnie. Na razie niby nie wolno jej wchodzi? na ?ó?ko, ale spacerowe psy mówi?, ?e ka?dego cz?owieka da si? wychowa?. Fajna ta mama jest. Taka w?asna.

*

W tytule obieca?am kr?g, gdzie ten kr?g? Dos?ownie: tutaj. Tutaj, w miejscu, w którym ko?cz? pisa? ten tekst, historia zatacza kó?ko. Pisz? na laptopie, laptop trzymam na kolanach, nogi opieram na kanapie. Kanapa rytmicznie faluje na melodi? dwóch psich oddechów. Dumka i Popi mieszkaj? w jednym domu ju? prawie pó? roku. Dumka na pocz?tku, jak ka?da starsza siostra, troch? ba?a si? o swoj? pozycj?. Ale potem bardzo szybko, jak ka?da starsza siostra, uleg?a urokowi ma?ego niezgrabiasza. Co prawda, Popi jest od Dumki prawie dwa razy wi?ksza, ale wystarczy jedno spojrzenie starszej siostry, ?eby powstrzyma? atak porannego szczekania u tej m?odszej. Ale ale! Dumka te? uczy si? od Popi wa?nych rzeczy. Na przyk?ad tego, ?e sikanie w domu jest strasznie ?mieszne, a bia?e bu?eczki, które Kasia i Micha? kupuj? sobie na ?niadanie – nie do??, ?e bardzo pyszne to do tego ?atwo dost?pne na tej pó?ce nad zmywark?.

*

Wszystko zacz??o si? od Marleya, ale przecie? Marley te? nie wzi?? si? znik?d. Popi zamyka dzisiaj t? histori?, ale przecie? to tylko umowna puenta. Tyle s?ów i tylu ludzi, a ja nawet nie zacz??am opowie?ci o Berku, którego adoptowa?a siostra ?ucji albo o Pixie przygarni?tej przez rodziców Uli.

No co ja mam Wam powiedzie? jak nie to, ?e pewne decyzje s? po prostu dobre.

K.


Ilustracja: „Król Lew” (1994), re?. Rob Minkoff, Roger Allers

Inne teksty