Nie lubi? pisa?

Nie lubi? pisa?

 Pisanie mnie boli. Zupe?nie dos?ownie, fizycznie. Nie ma znaczenia jakie to pisanie – recenzja, zapis w?asnej my?li, esej, praca roczna – za ka?dym razem sformu?owanie w zgrabny sposób tre?ci wype?niaj?cej g?ow? stanowi wyzwanie.

Oczywi?cie, im jestem starsza, tym jest gorzej. Jestem ?wiadoma coraz wi?kszej liczby kryteriów potencjalnej oceny tego, co napisz? (to wra?enie jest akurat stopniowalne, w zale?no?ci od formalnego statusu zapisków) i w?asnych braków, czy te? – by dostosowa? si? do retoryki „korpo”– obszarów rezerwy.

Zanim w ko?cu wyd?ubi? (sic!) z w?asnego mózgu s?owo/zdanie/sformu?owanie, które precyzyjnie wyrazi to, co chc? aby wyrazi?o, mija du?o czasu. Zanim je zapisz?, jeszcze chwila. A zanim je w ko?cu zaakceptuj? – zd??? ju? dawno rozsta? si? z nim, zarzucaj?c mu: a. infantylno??, b. niespójno?? logiczn?, c. k?amstwo, d. pretensjonalno??, e. naiwno??, f. bana?, g. be?kot… niepotrzebne skre?li?.

A wi?c skre?lam – i m?cz? si? dalej.

Presja pierwszego zdania 

Ksi??ki przeczytane, notatki si? pi?trz?, zegar cyka i stuka. Pranie zrobione, mieszkanie posprz?tane, paznokcie ?wie?o pomalowane – schn?. Po nieod??cznej fazie procesu tworzenia jak? jest obezw?adniaj?ca niech?? do zajmowania si? w?a?nie tym, czym nale?a?oby, nadchodzi moment bolesnej konfrontacji z niezapisan? kartk?.

Nie pami?tam ju?, gdzie i kiedy to wyczyta?am, faktem jest jednak, ?e odk?d to si? wydarzy?o, u podstaw mojego ?yciowego credo leg?o wdzi?czno-gorzkie przekonanie zaczerpni?te od Ernesta Hemingwaya. „Pierwsza wersja czegokolwiek jest zawsze gówniana” – powiada on prza?nie. A ja, spuszczaj?c skromnie wzrok, dokonuj? remanentu w?asnego ?ywota i kryj?c rumieniec, przyznaj?: niestety, chyba tak.

Ta fraza, której rzeczywi?cie silnie zaufa?am, jest b?ogos?awiona i przekl?ta w swoim wp?ywie. Z jednej strony, niesie otuch? – spokojnie, ma?a, dasz rad?, nikomu nie wychodzi nic doskonale za pierwszym razem, nie przejmuj si? spalon? prób?. Z drugiej jednak strony, to zdanie to z?o?liwy demon demotywacji: po co mam si? tak m?czy? nad tymi pierwszymi s?owami, skoro i tak przewiduj?, ?e b?d? musia?a je wykre?li? na rzecz nowych wersji. Bior?c pod uwag? obie te prawid?owo?ci, pozostaj? jednak wierna Hemingwayowskiej radzie (obserwacji?) i postanawiam dalej mozoli? si? nad konstruowaniem kolejnych wersji prim.

Z góry na dó? – z do?u do góry 

Kolejne wersje akapitów przeradzaj? si? w osobne pliki, pliki pakuje si? w foldery – ka?dy z nich obiecuje, ?e jest tym w?a?ciwym. Dla spokoju sumienia przechowuj? zapis nawet nieudanych pomys?ów. W ko?cu pojawia si? moment najstraszniejszy. Otó? w?a?nie wtedy, gdy n-ta próba u?o?enia w?asnych intuicji w spójn? i logiczn? (chcia?oby si? oczywi?cie doda? pró?nie: nowatorsk?, ha!) ca?o?? okazuje si? chybiona – w?a?nie wtedy dociera do mnie, ?e powód moich m?czarni i niepowodze? twórczych jest na wyci?gni?cie r?ki. Ja po prostu jestem na to za g?upia. Wobec takiej konkluzji któ? zdo?a?by ocali? w?asne morale przed nieprzyzwoitym susem wprost do piwnicy?

Zawsze, ilekro? ten schemat si? powtarza, dziwi? si?, jak precyzyjny mechanizm musi nim sterowa?. Otó?, zawsze (przysi?gam, zawsze!) moment tego absolutnego upadku jest jednocze?nie zwiastunem nadci?gaj?cego rozwi?zania. Nagle, po wszystkich tych perypetiach, dostrzegam my?l w?asn? w ca?ej jej jasno?ci. I ju? mam wszystko, czego mi by?o trzeba.

B?ogos?awieni, którzy wiedz?, co

… albowiem oni to w?a?nie napisz?.

Dopiero na tym etapie pisanie zaczyna by? przyjemne i satysfakcjonuj?ce. Wszystko idzie p?ynnie, konspekt sporz?dzony z chirurgiczn? precyzj? czyni z procesu samego zapisu my?li dzia?ania o charakterze adaptacji tre?ci z jednej formy na inn?. Gdy musz? przerwa?, jest mi ?al i spe?niaj?c inne obowi?zki w tym czasie, t?skni? do tego, aby móc znów usi??? przed laptopem i pop?yn?? przez nast?pny akapit.

A najprzyjemniejsze ze wszystkiego jest bindowanie – gdy odbieram gotowy wydruk oprawiony w folijk? i kolorowy skoroszyt – to jest w?a?nie moment uskrzydlenia. I wtedy naprawd? da?abym si? pokroi? za przekonanie, ?e ja tak bardzo lubi? pisa?.

~K.



Inne teksty