Bajka o wronie, której z?ama?o si? serce

Niedawno i naprawd? zupe?nie niedaleko st?d (w zasadzie mo?na by nawet powiedzie?, ?e: tutaj i teraz) – pewnej Wronie z?ama?o si? serce.

To sta?o si? tak nagle, bez ?adnego uprzedzenia. Wrona mia?a akurat woln? ?rod? (a trzeba doda?, ?e Wrona bardzo lubi?a mie? woln? ?rod?, wolne ?rody s? jak wiadomo o wiele bardziej emocjonuj?ce ni? takie sobie zwyk?e soboty czy nawet niedziele). Obudzi?a si? oko?o dziewi?tej rano, pami?taj?c, ?e w nocy ?ni?o jej si? co? bardzo mi?ego. Od rana mia?a dobry humor. Przetar?a oczy, dziób, wyszczotkowa?a skrzyd?a. Zaparzy?a kaw?, zagotowa?a troch? mleka i otworzy?a kalendarz, aby zaplanowa? ten zupe?nie nowy i czysty dzie?. Postanowi?a wolny czas sp?dzi? w domu, lubi?a bowiem prace domowe. Lubi?a te? planowanie – zatem nie mog?a sobie odmówi? przyjemno?ci zaplanowania tych wszystkich domowych czynno?ci na pi?knej bia?ej karcie swojego ulubionego kalendarza. W?a?nie mia?a zapisa? w notesie: „punkt pi?ty: porozci?ga? si?”, kiedy serce Wrony nagle si? z?ama?o. „Ojej, znowu…” – wyszepta?a sama do siebie. „Dlaczego to serce zawsze ?amie si? w najmniej odpowiednim momencie?”.

Tak, zgadza si?: to nie by? pierwszy raz, kiedy serce Wrony p?k?o na pó?. Tak naprawd? to zdarza?o si? to tak cz?sto i regularnie, ?e Wrona zd??y?a ju? do tego przywykn??. „Po prostu jestem wron? tego gatunku, mam wiecznie z?amane serce i ju?” – odpowiada?a, gdy kto? j? o to zagadywa?. Przez te wszystkie lata Wrona nauczy?a si? ju? opanowywa? tego rodzaju sytuacje. Ju? dawno temu, przy pierwszym czy mo?e drugim z?amaniu zorientowa?a si?, ?e znalaz?szy si? w takim po?o?eniu, nale?y pi? du?o wrz?tku. „Wrz?tek otacza opiek? od wewn?trz” – t?umaczy?a Wrona, kiedy kto? pyta? j? o ten zwyczaj.

Ten nag?y wypadek pokrzy?owa? Wronie plany na ukochan? ?rod?. Jeszcze rano, gdy si? obudzi?a, mia?a nadziej? prze?y? ca?y nadchodz?cy dzie? jednym tchem, tymczasem z?amane serce wszystko zmienia?o. Powszechnie zdanym faktem jest przecie?, ?e ze z?amanym sercem ka?d? godzin? nale?y prze?ywa? osobno, ?eby nie bra? na siebie naraz zbyt du?o. O wiele ?atwiej jest przecie? wytrzyma? w bólu jedn? godzin?, ni? ca?y dzie?. Wrona si?gn??a po krzy?ówk? i zamoczy?a pazur w atramencie. „Trzeba b?dzie to przeczeka?” – pomy?la?a ze spokojem, bior?c ?yk ukochanego wrz?tku – „Dobrze, ?e przynajmniej lubi? krzy?ówki”. W ten sposób Wrona przetrwa?a pierwsz? godzin?.

Kiedy Wrona rozwi?za?a ju? wszystkie panoramiczne (nie przepada?a za tymi fiku?nymi „jolkami”) i z ciekawo?ci zajrza?a do s?ownika, aby sprawdzi? jedno z nieznanych jej hase? – co? na temat ?agli i lin – przysz?a pora na poradzenie sobie z drug? godzin?. Wrona uzna?a, ?e b?dzie to doskona?y moment na napisanie listu do samej siebie. „Droga Wrono” – naskroba?a na kartce. Przyjrza?a si? atramentowym literom w odcieniu szmaragdu na bia?ym papierze. Pokiwa?a g?ow? i zacmoka?a z niezadowoleniem. „Ten papier mi si? nie podoba, musz? si?gn?? po bardziej od?wi?tn? papeteri? – w ko?cu jest to list do mnie samej”. Poszpera?a w sekretarzyku, a? w ko?cu znalaz?a co? odpowiedniego. „Trzeba si? szanowa?!” – powiedzia?a do siebie, rozk?adaj?c na biurku pi?kny b?yszcz?cy plik papierów i kopert w kolorze ko?ci s?oniowej. Pisanie listu do siebie samej zaj??o Wronie dok?adnie sze??dziesi?t minut wype?nionych kre?lonymi tuszem wyra?eniami takimi jak: „kochana Wrono”, „droga przyjació?ko” czy: „wierna towarzyszko”. Pisanie listów zawsze jej pomaga?o, bez zdziwienia przyj??a wi?c fakt, ?e kolejne dwie godziny uda?o jej si? po prostu przegapi?.

Oko?o po?udnia przysz?a kolej na specjaln? drzemk?. W tym Wrona by?a naprawd? dobra. U?o?y?a si? wygodnie na ulubionej, g?sto li?ciastej ga??zi i podwin??a skrzyd?a tak, aby stanowi?y mi?kk? poduszk? dla g?owy. W dni takie jak ten potrzebowa?a dwa razy wi?cej snu ni? zazwyczaj. Bardzo lubi?a wyobra?a? sobie, ?e dobre uczucia takie jak nadzieja, pogoda ducha, mi?o?? to ma?e p?omyki wewn?trz jej cia?a. Logiczne wydawa?o jej si?, ?e w trudniejszych chwilach musi dostarczy? sobie dwa razy wi?cej energii, aby rozgrza? przygas?e ogniki. Rytmicznie oddychaj?c, przespa?a trzy nast?pne godziny.

Z drzemki wybudzi? j? g?ód. „Oho, przysz?a pora obiadu” – pomy?la?a, rozprostowuj?c pogniecione pióra. Spojrza?a na swoje zapasy – niestety nie by?o ich zbyt wiele. Niezbyt podoba? jej si? pomys? wyprawy w g??b lasu po brakuj?ce sk?adniki na obiad, zaj??oby jej to zbyt du?o czasu (wiadomo bowiem, ?e ze z?amanym sercem lata si? wolniej i ni?ej ni? zazwyczaj). „Zostaj? w domu” – postanowi?a i si?gn??a po znalezione mi?dzy szyszkami resztki jakiego? robaczka.

Robi?o si? ciemno, a schwytany robak smakowa? ca?kiem dobrze. Wrona, która wcze?niej nie mia?a ochoty wyprawia? si? w g??b lasu w poszukiwaniu jedzenia, nagle zapragn??a odby? samotny lot mi?dzy koronami drzew. Wrony nie powinny samotnie lata? po zmroku w g?stym lesie, to by?o niebezpieczne. Ona jednak lubi?a si? ba?. Podczas lotu, gdy by?a zupe?nie sama, strach ogarnia? ca?y jej organizm. Nie czu?a niczego poza strachem. Niczego – poza strachem. To by?o takie oczyszczaj?ce, zanurzy? si? w tym jednym uczuciu, wyk?pa? si? we w?asnym l?ku i tym samym zmy? z siebie wszystkie pozosta?e uczucia. Wrona lata?a tak ca?? noc i nawet ja nie wiem, co si? z ni? wtedy dzia?o.

Do domu wraca?a z samego rana, sama by?a nieco zaskoczona tym, jak daleko odlecia?a podczas tej samotnej nocnej wyprawy. Z oddali dostrzeg?a, ?e kto? czeka na ni? na ga??zi pod jej gniazdkiem.

– Dzie? dobry, Wiewiórko – zawo?a?a Wrona, zbli?aj?c si? do swojego drzewa.

– Witaj, Wrono, mam nadziej?, ?e ci nie przeszkadzam – odpowiedzia?a wysokim g?osem Wiewiórka.

– Zapraszam do ?rodka – powiedzia?a Wrona, l?duj?c na ga??zi tu? obok Wiewiórki.

Wrona lubi?a rozmowy z Wiewiórk?, która znana by?a w lesie z d?ugiego j?zyka i krótkiej pami?ci. Dzi?ki tym dwóm cechom charakterystycznym, Wiewiórka by?a doskona?? powierniczk? sekretów: ch?tnie s?ucha?a i dzieli?a si? wiadomo?ciami, ale bardzo szybko zapomina?a, co kto jej opowiedzia?.

– Co robi?a? w lesie tak wcze?nie rano? – zagadn??a Wiewiórka.

– Mia?am ochot? na wycieczk?, powietrze o wschodzie s?o?ca jest takie rze?kie! – Wrona odpowiedzia?a weso?o.

– Ach tak? – Wiewiórka zamy?li?a si? i po chwili wahania doda?a – Dzi?cio? mówi?, ?e widzia? Ci? wczoraj na ga??zi, gdy ucina?a? sobie drzemk? w ?rodku dnia…

Wrona spu?ci?a g?ow? i zakry?a dziób skrzyd?ami.

– Czy to znowu si? sta?o? – zapyta?a stroskana Wiewiórka – to, o czym mi tak cz?sto opowiada?a??

Wrona skin??a g?ow?, wci?? otulaj?c si? w?asnymi skrzyd?ami.

– Jeste? taka dzielna – stwierdzi?a Wiewiórka, patrz?c na Wron? z podziwem – ca?y las podziwia to, jaka jeste? silna i wytrwa?a za ka?dym razem, gdy to znowu si? zdarza. Wszyscy ceni? sobie te twoje niezawodne sposoby. Krzy?ówki, ciep?a woda…

– …wrz?tek – wyszepta?a Wrona – to musi by? koniecznie wrz?tek.

Wrona podnios?a g?ow? i spojrza?a wprost na Wiewiórk?.

– Wiele osób my?li, ?e cierpienie nadaje sens ?yciu, ?e ?ycie bez bólu nie ma ?adnego znaczenia, ale ja my?l?, ?e nie to jest w tym wszystkim najwa?niejsze. Nikomu dot?d tego nie mówi?am – zawaha?a si? przez moment, po czym mówi?a dalej – ale po tych wszystkich latach, kiedy znam to uczucie na pami??, wydaje mi si?, ?e najwa?niejsze jest to, ?e za ka?dym razem boli mnie tak samo.

Chwil? siedzia?y obok siebie na ga??zi w kompletnej ciszy.

– Wiesz, poprzedniej nocy ?ni?o mi si?, ?e nie mia?am serca – wyszepta?a Wrona.

Post scriptum

Kochana Wrono, która czytasz moje s?owa i zajrza?a? do tej opowie?ci, poniewa? uwiod?am Ci? „z?amanym sercem” w tytule – wybacz mi. Wybacz mi, moja wierna Towarzyszko, bo ta bajka nie ma zako?czenia. Wrona ?yje w lesie i za ka?dym razem, gdy jej serce p?ka, cierpi tak samo. Droga Przyjació?ko, nie przeczytasz tutaj, ?e ból Ci? u?wi?ci, ani ?e to wszystko ma sens a ?ycie bez bólu by?oby niezno?ne. Jedyne, co Wrona mo?e Ci da?, to ta obietnica. Obiecuj? Ci, ?e obecny ból minie i ?e zanim pojawi si? nast?pny – jeszcze kilka razy nie b?dziesz mog?a z?apa? tchu ze szcz??cia. Przysi?gam, ?e to si? nigdy nie sko?czy i ?e zawsze b?dzie bole? tak samo, ale w tych krótkich przerwach mi?dzy jednym a drugim z?amaniem – b?dziesz jeszcze p?aka? z rado?ci.

 

 

Ilustrowa?a Julia Sieka?ska

Inne teksty