Spotkali się w pustej cukierni.
Cukiernie rano są puste
i puste jest serce dziewczęce,
gdy je rozpacz wypełnia, nic więcej.
Julian Tuwim
Nie lubię szarlotki, ale czasem mam ochotę.
Kiedy myślę: „drożdżówka”, widzę okrągły nierówno wypieczony, pulchny brzeg z dziurką w środku. Dziurką z jasnożółtym słodkim serem. Jasne, są też inne drożdżówki. Ale żaden inny rodzaj nie sprawia, że chce mi się płakać i wsiąść w pierwszy tramwaj na Dąbie.
Odkąd pamiętam, moim ulubionym ciastkiem cukiernianym był tzw. ziemniaczek. Ziemniaczek to mała kulka z ciasta, w kakaowym kolorze, obtoczona we wiórkach kokosowych albo drobnych orzeszkach. Z kapką bitej śmietany i sześcianem ze ściętej galaretki na czubku. Najpierw po prostu lubiłam ziemniaczki za ich smak. Później się w nich zakochałam, gdy dowiedziałam się, że są lepione z resztek innych wypieków skrobanych z brytfanek i mieszanych ze sobą. Żeby się nie zmarnowały.
W mojej krakowskiej podstawówce wszyscy chodziliśmy na wiosenne rekolekcje w czasie lekcji. W połowie drogi pomiędzy szkołą a pobliskim kościołem stała cukiernia. Cukiernia Adamek. Przez trzy dni na przełomie marca i kwietnia ludzkie istoty o wzroście poniżej metr czterdzieści ustawiały się w kolejce, wyposażone przez rodziców w okrągłe monety z dwójką na awersie. Największą popularnością cieszyły się różowe ptysie w kształcie łabędzi. Okropnie niesmaczne. Lepiące jak skurczysyn. Najlepsze na świecie.
Jest coś nieprawdopodobnie dorosłego w kupowaniu na wagę. Przychodzi taki magiczny moment, kiedy zamiast liczby plasterków albo sztuk ciasteczek zaczynasz podawać liczbę gramów. Poziom wyżej jest już tylko posługiwanie się skrótem „deko”. W piekarni Buczka w Krakowie od lat jest ten sam zestaw kruchych ciasteczek sprzedawanych na wagę. Wśród nich są też takie małe ślimaczki z konfiturą ze śliwki. Takie same, jakie kupiłam dziesięć lat temu, kiedy mój pierwszy chłopak miał po raz pierwszy przyjść do mnie do domu. To była sobota, a ja specjalnie odrobiłam wszystkie zadania domowe w piątek, na zapas. Ciasteczka ze śliwką, porządek w pokoju, dziewczyna czekała, chłopak nie przyszedł. Cyt, skończona bajka.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o wspomnienia z cukierni. Trochę za dużo ciasta, trochę za mało smaku. Ale w ogóle nie o to chodzi.